Blog o stanie kobiet konsekrowanych

Cały stan kobiet konsekrowanych dedykowałam trzem Papieżom:

św. Janowi Pawłowi II,

Jego Świątobliwości Ojcu Świętemu Franciszkowi

oraz

Jego Świątobliwości Emerytowanemu Ojcu Świętemu Benedyktowi XVI

Skoko: rok 2022

29 grudnia 2022 r., oktawa świąt Bożego Narodzenia

Czy czekanie może być szczęśliwe? Tak. Takim szczęśliwym czekaniem zwykle bywa Adwent. Teraz czekamy na Nowy Rok 2023. Będzie to czekanie szczęśliwe, jeśli następnie będziemy żyli nie tylko w wolności, ale też znów bez lęku i przerażenia tym, co się dzieje w Ukrainie.

1 grudnia 2022 r., 1-szy tydzień Adwentu

Nieoczekiwanie pojawiła się wątpliwość co do wzajemnego zrozumienia. Chciałabym krótko o niej powiedzieć, gdzie domniemywam dość ważną różnicę: jedna droga duchowa dopuszcza popełnianie świadomie i dobrowolnie grzechów lekkich, żeby utrzymać siebie w pokorze w tym sensie, że jeśli zostaje popełniony świadomie i dobrowolnie lekki grzech, człowiek nie ma wątpliwości co do tego, że jest grzesznikiem, czyli wciąż ma się z czego nawrócić, a więc nie jest przed Bogiem kłamcą, natomiast druga droga duchowa dopuszcza rzeczywistość popełniania na co dzień jakichś grzechów lekkich, ale stara się ich nie popełniać, tzn. pracuje na co dzień nad tym, żeby nie popełniać nawet grzechów lekkich, przez co mierzy się często z własną słabością (akcent duchowej walki położony jest na brak wewnętrznej zgody, czyli także — jeżeli się nie uda wytrzymać [przykładowo zakazu jedzenia mięsa w piątki] — na zmniejszenie zakresu dobrowolności danego czynu, który obiektywnie trzeba uznać za grzech [w piątki nie wolno nam jeść mięsa, ale w chorobie, czy w trudnej podróży czasem można, gdyż czasem nie ma wyboru, a posiłek zjeść trzeba; zresztą tak mnie uczono w dzieciństwie na lekcjach religii]). Pierwsza droga podobna jest do konfucjanizmu, a druga uzwględnia ludzką kondycję psychofizyczną, a więc kryzysy, emocjonalne wzburzenia, ludzki zegar biologiczny, jakość moralną ludzi w bezpośrednim otoczeniu. „Moja” jest ta druga. Pierwszą uważam za zbyt obciążoną ryzykiem błędu co do oceny czy na pewno coś jest grzechem lekkim (jeśli ktoś uważa siebie za tak duchowo „zaawansowanego”, żeby aby mieć się z czego spowiadać, co piątek zjada plasterek szynki). Druga, wydaje mi się, że skuteczniej odsłania prawdę o osobistych grzechach (częściej pojawia się możliwość, żeby stanąć w prawdzie: ktoś ma takiego koszmarnego smaka na plasterek szynki, że jednak nie wytrzymuje, choć to akurat piątek), ale trzeba być dobrze zorientowanym przynajmniej co do swojej osobowości, uwarunkowań w relacji do świata, jak również co do przeszłych traum, na dodatek własnych, a często/czasem też i cudzych. Proszę zauważyć, że na pewno nie widać z zewnątrz kto idzie jaką z tych dwóch drogą.

25 listopada 2022 r.

Jutro kończy się kolejny rok liturgiczny, w niedzielę rozpoczyna się Adwent. Myślę, że w sytuacji tylu niewiadomych oraz w strumieniu tego ogromu cierpienia świata potrzeba wciąż modliwy (osobistej i wstawienniczej), codziennego własnego trudu sięgania po różaniec, żeby odmówić przynajmniej jedną różańcową tajemnicę, wytrwałości w wierze, oraz zaufania Panu Bogu, a także — jeśli to tylko okazuje się możliwe — zaufania wzajemnego. Takie by były moje życzenia na koniec tego roku liturgicznego dla osób, które czytają tę i inne moje czytanki.

23 września 2022 r.

Bardzo zachęcam do spojrzenia na moją dzisiejszą notatkę rysunkową, którą opublikowałam w Szkole bycia pro-vie dla pokoju na świecie. Może się okazać jakąś małą pomocą dla osób, które się pogubiły w niebezpiecznych meandrach świata i nie wiedzą jak się z nich wydostać.

Pomoc dla Ukrainy

W Krakowie m. in. na witrynie Archidiecezji Krakowskiej można znaleźć numer konta do wpłat dla Uchodźców z Ukrainy, listę potrzebnych rzeczy oraz adresy, gdzie można je przynosić.

16 maja 2022 r., wspomnienie obowiązkowe św. Andrzeja Boboli, jezuity

Wiara w czyściec ma charakter deklaratywny, tzn. może być deklaracją przynależności do chrześcijaństwa zachodniego. Może też być częścią rękojmi tej przynależności, gdyby ktoś się niepokoił i nie umiał się odnaleźć. Jeśli wierzysz w czyściec, jesteś częścią chrześcijaństwa zachodniego. Natomiast doskonałym podręcznikem wiary w czyściec jest Traktat o czyśćcu św. Katarzyny Genueńskiej, która może kiedyś otrzyma za ten tekst tytuł doktora Kościoła. Polecam to zwięzłe dzieło jako lekturę w naszych trudnych czasach.

24 marca 2022 r.

W maju odbędzie się beatyfikacja Sługi Bożej Pauliny Jaricot, założycielki Żywego Różańca. Przy tej okazji chciałabym dopowiedzieć jedną rzecz: Dla stanu kobiet konsekrowanych zaproponowałam, jako możliwość modlitwy dodatkowej (fakultatywnej), Róże Aniołów Stróżów. To zachęta do pielęgnowania wiary oraz możliwość dla osób, które bardzo chcą być zelatorami w róży różańcowej, ale nie widzą dla siebie takiej możliwości (nie wiedzą skąd wziąć do róży jeszcze 19 osób), to także pomysł dla osób, które potrzebują modlitwy wstawienniczej oraz dla osób boleśnie doświadczających samotności. Osoba, która zakłada taką różę Aniołów Stróżów najpierw prosi w modlitwie Aniołów Stróżów osób, które mogłyby utworzyć taką różę, żeby w ich imieniu podjęły taką modlitwę różańcową. Zelatorka modli się rzeczywiście, zgodnie ze zmiankami tajemnic różańca, czyli jedną tajemnicą różańca, w ewangelizacyjnych intencjach papieskich na dany miesiąc. Tym sposobem, z pomocą naszej wiary w Aniołów Stróżóch, 20 osób ma odmówiony codziennie cały różaniec. Różaniec będzie odtąd odmawiany przez Aniołów Stróżów codziennie, nawet jeśli nie odmówi ich zelatorka. Warunkiem jest jej wiara w to, że taka róża rzeczywiście powstała. Można więc pozostać nawet na praktywowaniu samej wiary w takie modlitewne dzieło, gdyż pierwszym celem róż Aniołów Stróżów jest wiara w ich istnienie. Można pozostać zelatorką pozornie samotną, ale jak najbardziej można też znaleźć te 19 osób. Cały odmówiony różaniec zakańcza się litanią do Aniołów Stróżów. Kobiety konsekrowane w stanie kobiet konsekrowanych mogą uczestniczyć w formacji Żywego Różańca Sługi Bożej Pauliny Jaricot, ale pod warunkiem, że nie będzie to kolidowało z obowiązkami stanowymi. Nie mogą natomiast założyć swojego stowarzyszenia o różańcu.

11 marca 2022 r.

Suchy prowiant dla intelektu i uczuć dla pomagających

Gdyby ktoś chciał, coś takiego można znaleźć w Szkole bycia pro-vie, w witrynie Życie? Tak, na Skoko.pl oczywiście, także w witrynie o mediacjach win win i jeszcze w E-pakiecie autorskim, a jeśli ktoś by potrzebował czegoś odleglejszego tematycznie, to zapraszam do mojej witryny o malarstwie. Wszędzie tam można próbować także odrobinę odpocząć, zajmując choć na kilka minut uwagę innymi treściami, niż wojna na Ukrainie.

2 marca 2022 r., początek Wielkiego Postu

Zachęcam bardzo do modlitwy o pokój na różańcu. W niedziele — cz. chwalebna, w poniedziałki — cz. radosna, we wtorki — cz. bolesna, we środy – cz. chwalebna, w czwartki — cz. światła, w piątki — cz. bolesna, w soboty — cz. radosna. To jest porządek, który podał św. Jan Paweł II w liście poświęconym tej właśnie modlitwie.

15 lutego 2022 r.

Powołanie nasze (w stanie kobiet konsekrowanych), a właściwie jego życiowa dynamika, finalnie okazuje się wyjaśnialna najprościej z pomocą... spływów kajakowych. Kto był na Suwalszczyźnie na takich spływach, wie że raz płynie się z prądem rzeki, a innym razem pod prąd. Pierwsze jest łatwiejsze, ale drugie prawie tak samo proste, gdyż ten prąd jest bardzo, bardzo łagodny. Finalnie więc tylko taka jest ta różnica, a nie jakaś ekstremalna: płyniemy pod ten bardzo, bardzo łagodny prąd i tak to musi zostać, gdyż to jest finalny skutek, czyli najłagodniejszy z możliwych, doświadczenia w przeszłości bycia osobą poszkodowaną przez bardzo poważne i często niemożliwe do udowodnienia ukryte formy przemocy.

14 lutego 2022 r., wspomnienie liturgiczne śś. Cyryla i Metodego

Na portalu Deon.pl można znaleźć ciekawe artykuły, które można nie tylko czytać, ale też komentować, choć komentarz ma ograniczenie co do znaków (nie może ich być więcej, niż 1000). Wpis poniżej (z 11-go lutego) jest takim moim komentarzem, który się nie zmieścił w całości. Dziś natomiast inny mój komentarz (nie wiem czy przeszedł pomyślnie moderację) sprawił skutek nieoczekiwany: zmiany mojego oczywistego rozumienia tej części modlitwy Zdrowaś Mario..., w której prosimy Matkę Bożą o modlitwę wstawienniczą za nas słowami teraz i w godzinę śmierci naszej, amen. W komentarzu przypomniałam zdanie, które znalazłam w książce z kazaniami Emerytowanego Ojca Świętego Benedykta XVI-go, które jako kardynał wygłosił św. Janowi Pawłowi II na Wielki Post w latach 80-tych XX-go wieku. Bardzo lubię to zdanie: „Jezus jest śmiercią śmierci”. Można dzięki niemu zupełnie oderwać się od własnej doczesności modląc się modlitwą Zdrowaś Mario, gdyż pokonuje tę ostatnią barierę ludzkiego lęku, czyli lęku przed śmiercią, zauważając, że prosimy o modlitwę za nas teraz i także w godzinę Sądu Ostatecznego (dotąd [dosłowanie całe dotychczasowe moje życie] było dla mnie oczywiste, że w modlitwie tej proszę Matkę Bożą o Jej wstawiennictwo w godzinę mojej śmierci), żebyśmy nie polegli w grzechach naszych, ale mając takie niezawodne Wstawiennictwo, szczęśliwie znaleźli się na zawsze w niebie. Innymi słowy: żebyśmy się nie bali śmierci naszej doczesnej, ale stracić życie wieczne lub żebyśmy się naprawdę nie lękali i to wciąż tylko o siebie, ale żebyśmy ufnie prosili, gdyż tego od nas wymaga godność Matki Bożej. Z tego zdania dla mnie wynika dużo, dużo więcej, ale to znaczenie, dziś znalezione, okazuje się najwyraźniejsze. Pointa byłaby do tego akapitu dość prosta: nowe wyjaśnienie pojęcia paruzji: paruzja to godzina śmierci naszej. Ale bez zdania Jego Świątobliwości Ojca Świętego Seniora to nowe znaczenie tego pojęcia w ogóle nie byłoby możliwe, gdyż wyjaśniałoby się tylko stuprocentową rozpaczą.

Brakuje w brewiarzu w dzisiejszej dacie wspomnienia św. Walentego, powinno być takie wspomnienie dowolne, gdyż społeczne wykluczenie (św. Walenty jest patronem nie tylko zakochanych, ale też osób chorych psychicznie) nie jest tym samym co społeczne odrzucenie (pierwsze jest lekarstwem, a drugie przemocą).

11 lutego 2022 r., wspomnienie liturgicznie Matki Bożej z Lourdes

Brakuje w tych koszmarnych sprawach przemocy na tle seksualnym kilku jeszcze spostrzeżeń: najpierw co do tego, że najłatwiej (w sensie emocjonalnym) obwinić tego, kto z pewnością nie będzie się bronił w sposób niegodziwy, gdyż to jest pozornie bezpieczne dla obwiniających, ponadto daje to złudzenie jakiejkolwiek emocjonalnej rekompensaty ofiarom, które nie mają odwagi lub nie mają możliwości, żeby dochodzić podobnej prawdy w swoim własnym życiu, gdzie sprawcami byli ludzie świeccy lub jacykolwiek inni ludzie, a nie osoby duchowne. Emocjonalnie wydaje się więc niektórym ofiarom, że lekarstwem na te rany jest wskazanie jakiegokolwiek innego podobnego nadużycia i zajęcie się nim, gdyż to być może pozwoli im zapomnieć o ich własnej traumie. To zwykle jest oddziaływanie nie ze złej woli, ale właśnie z dobrej, więc słabo uświadomione w sensie negatywnym, silnie afektywne, a nie merytoryczne, czy metodyczne. Druga możliwość byłaby następująca: ciągłe wracanie do tego typu spraw przez dociekanie jakiejkolwiek nowej prawdy na temat zdarzeń przemocy na tle seksualnym pozwala samym ofiarom z kolei pamiętać, że w ich przeszłości spotkało ich coś bardzo złego, a to czasem pomaga tym ofiarom utrzymać dość dobrą formę psychiczną po doświadczeniu przemocy, jeśli jeszcze nie przebaczyli sprawcom. Bywa też (trzecia opcja), że nie mają osoby rzeczywiście ciężko poszkodowane często żadnych innych możliwości, żeby... No właśnie, żeby co? Po pierwsze: żeby otrzymać jakąkolwiek rekompensatę ze swój ból, na który nie mają żadnych dowodów i który z tego powodu nigdy nie będzie prawnie rozpatrywaną sprawą, po drugie: czasem żeby widzieć chociaż innych sprawców ukaranych, a po trzecie: czasem żeby poczuć się wreszcie bezpiecznie (jednak ktoś jest obwiniany za podobne czyny). Ból ofiar tego typu przemocy (obojętnie czy dokonał jej ksiądz, czy ktoś bliski w rodzinie, czy np. jakiś pseudoterapeuta) pozostaje bólem na całe dalsze życie. Taka jest prawda, ale nie da się tego bólu rzeczywiście zmniejszać szukając winnych za wszelką cenę, jak się próbuje teraz.

9 lutego 2022 r.

Potrzebne jest rozważanie nad różnicami pomiędzy językiem werbalnym potocznym, jezykiem werbalnym racjonalnym, a językiem werbalnym afektywnym. Pierwszy jest naturalny i spontaniczny (także żargonowy), drugi buduje na dziedzictwie filozofii, a trzeci bierze się z... psychologii. Wyraźnie widać tę różnicę w sytuacji zastanawiania się czy, żeby na dużą skalę nie dochodziło do przerwania ciąży wystarczy pokonać aborcję, czy trzeba iść dalej, czyli wyjaśniać wszystkim dlaczego nie należy wcale przerywać ciąży. W języku racjonalnym znaczenie tego problemu jest czytelne: być może pokonanie aborcji, czyli doprowadzenie do tego, że nie dochodzi do czynu świadomego i dobrowolnego przerwania ciąży przez osoby, które mają za to karę Kościelną ekskomuniki sprawia skutek, że pojawia się możliwość dla wszystkich pokonania w ogóle procederu przerywania ciąży. Ale w języku afektywnym sens jest inny (dokładnie tego samego rozważania): jeśli ktoś mówi, żeby pokonać aborcję, to może ktoś inny powiedzieć, że istnienie przerywania ciąży wynika z walki z nią, gdyż taka jest ludzka natura, że jak jej czegoś się zabrania, to ona to robi. To rozróżnienie jest więc konieczne, żeby nie popłynąć w różne bardzo błędne wnioski. Do tego trzeba dodać pamięć o skrótach myślowych, czyli domniemanie niewinności, które pozwala dopowiedzieć sobie (w przypadku jakichś intelektualnych niejasności) kto czego na pewno nie mówi. Trzeba pamiętać o naszych rozmówcach tak bardzo, żeby czasem dosłownie ze względu na nich wybrać się na jakieś dodatkowe studia; żeby byli pewni, iż naprawdę istnieje racjonalna podstawa dla wzajemnego zrozumienia. W potocznym języku problem brzmi jeszcze inaczej: czy my walczymy „tylko” z aborcją, czy z całym procederem przerywania ciąży? Oczywiście, że chodzi nam o to, żeby w ogóle nie dochodziło do przerywania ciąży. „Po to, żeby zaludnić ziemię?” Nie, naprawdę nie po to.

2 lutego 2022 r., Ofiarowanie Pańskie, Matki Bożej Gromnicznej, dzień życia konsekrowanego

Zobaczcie, posłuchajcie i przeczytajcie. W tym kontekście trzeba wyjaśnić, że kobiety konsekrowane to pojęcie bardzo ogólne, gdyż mogą to być dziewice konsekrowane, świeckie kobiety konsekrowane, wdowy konsekrowane, pustelnice, a jeśli moja koncepcja zostanie uznana, to także stan kobiet konsekrowanych (który jest przestrzenią duchową właśnie dla kobiet konsekrowanych [ale w innym znaczeniu dosłownie tego samego pojęcia {nie tak bardzo ogólnym, który służy do rozróżnienia sióstr zakonnych i wszystkich kobiet konsekrowanych, ale bardziej szczegółowym: które, w ramach wszystkich kobiet konsekrowanych zauważa kobiety, które nie mogą być konsekrowanymi dziewicami, a chcą żyć życiem konsekrowanym}]). Zarejestrowałam dla stanu kobiet konsekrowanych już jakiś czas temu domenę kobiety-konsekrowane.pl, więc to się musi jakoś trzymać, to moje wyjaśnienie.

Dziś na Jasnej Górze, rano, jakaś kobieta, dosłownie taka, o jakiej się mówi, że „na pewno psychiczna” składała swoje osobiste śluby Panu Bogu w kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej. Wydarzenie było przejmujące, gdyż uklęknęła przy samym ołtarzu i czytała na głos swoje śluby. Tekstu było ogromnie dużo, więc służba porządkowa się zdenerwowała, gdyż za chwilkę miała się rozpocząć Msza św., a kobieta nie reagowała na upomnienia. Wyprowadzili ją ciut dalej, ale to też nie pomogło, gdyż dalej głośno czytała. Gdyby nie brak jej posłuszeństwa i to jej natarczywe „wielomówstwo” i jednak podniesiony głos, można by łatwo, wręcz natychmiast, pomyśleć o kobiecie opisanej w jednej z Ewangelii, która skropiła Panu Jezusowi stopy olejkiem i obmyła je własnymi łzami, a wytarła swoimi włosami. Czyż nie? Ależ nadal można było tak pomyśleć oraz, że Pan Jezus na pewno jej wynagrodzi jej odwagę i determinację. Powiedziała coś niesamowitego służbie porządkowej: „Składam Bogu swoje śluby. Wiem, że będzie za chwilę Msza św., ale to jest bardzo ważne wydarzenie, powinniście chwilkę poczekać”. Czyż nie miała racji? Naprawdę obłąkana?

Pytacie czy ja też złożyłam śluby, gdyż dziś to się miało wydarzyć (prywatne śluby wieczyste w stanie kobiet konsekrowanych)? Tak, złożyłam. Po jednej z Mszy świętych w Kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej na Jasnej Górze, przed Najświętszym Sakramentem.

8 stycznia 2022 r., 1-sza sobota miesiąca

Wiem już od kilku lat, ale dziś mi się to znowu nagle przypomniało, na czym dokładnie polega trwałe uszkodzenie powołań kontemplatywnych, które w stanie kobiet konsekrowanych mają szansę się uratować. Polega ono na tym, że po ciągu różnego typu nieszczęśliwych wydarzeń, przemocy i błędach życiowych oraz w ich interpretacji na przestrzeni wielu lat życia umiejętność skupienia, która normalnie w życiu takiego powołania jest właśnie modlitwą skupienia idzie na bieżące życie, czyli jest wprzęgnięta w konieczne skupienie na sprawach doczesnych, co czyni wrażenie bycia osobą świecką (kontemplatywność duszy staje się galernikiem świata). To nawet mogłoby się trzymać, ale pojawia się różnica, której nie wypada pominąć, jeśli się myśli uczciwie: taka kobieta w stanie świeckim nigdy nie będzie na tyle szczęśliwa, żeby uznać swoje życie za spełnione. Dopiero domniemanie własne powołania i decyzja własna życia w ślubie prywatnym czystości przez kolejne lata odsłania tę duchową rzeczywistość, że to nie jest natura świecka, ale natura duchowa konteplatywna zniszczona, w ruinie. Wszystkie te odkrycia oddaje się samemu Panu Bogu. Jak Matce Bożej oddano martwego Jej Syna po zdjęciu w krzyża. Tak zniszczona dusza ma więc ogromny problem, żeby przykładowo pisać i utrzymywać uwagę kontemplatywną na Bogu, musi się skupić na pisaniu. Ruinę tę odbudowuje przemiana tej nędzy na modlitwę życiem, na trwanie w prawdzie, na modlitwę nieustanną pomimo tego okaleczenia amputacją tej umiejętności utrzymywania uwagi nieustannie na Bogu (tej umiejętności trwania w modlitwie skupienia). Nie mogę skupić całej uwagi na Bogu i pisać, gdyż wtedy się mylę, prowadząc auto muszę myśleć o drodze itd. Powołanie kontemplatywne całe i zdrowe trafia na czas do furty klasztoru, w którym chce żyć, a tam mały obszar życia i klauzura papieska tworzy warunki podtrzymujące tę zdolność, to powołanie (powołanie kontemplatywne całe i zdrowe wcale nie prowadzi samochodu). W stanie kobiet konsekrowanych warunki podtrzymujące dotyczą więc już samych ruin. Naprawdę nie ma czego zazdrościć, choć te ruiny są duchowo żywe. Pozostają jednak ruinami. Ochrania je (grodzi) życie w tzw. klauzurze duchowej, czyli pewne przyjęte i ustalone ramy życiowych ograniczeń.

Boże przebaczenie koniecznie trzeba przyjąć

Czy ta sytuacja ruin ma konkretnego winowajcę, któremu trzeba przebaczyć, żeby można było z tym tematem pójść dalej? Różnie, ale wina ludzka na pewno jest mniejsza, niż Boże przebaczenie. Akcent więc jest nie na jakimś sprawcy czy wielu sprawcach, ale na osobistej decyzji co do przyjęcia lub odrzucenia Bożego przebaczenia: jeśli osoba poszkodana przyjmuje Boże przebaczenie, przebaczy też swoim winowajcom, gdyż tak właśnie trzeba postąpić, właśnie taka postawa wobec ludzi jest uczciwa i równocześnie wspaniałomyślna wobec Boga. W następnej kolejności dopiero pojawia się czas uczenia się dobrych wzajemnych relacji, ale w jeszcze następnej (lub w bardzo dalekiej) jakiegoś rodzaju cieszenia się na widok tego, komu udało się przebaczyć. Z niektórymi natomiast rzeczywiście spotkamy się dopiero w niebie, choć otrzymali nasze przebaczenie. Dlaczego dopiero w niebie? Gdyż wina była tak wielka, że w życiu doczesnym nie da się nie być przerażonym perspektywą następnych spotkań. Ofiara ciężkiej przemocy, która się dokonała w cztery oczy, choć przebaczyła, może reagować paniką na samą myśl o możliwości spotkania tego, kto jej wyrządził jakąś dużą krzywdę. Ludzi na szczęście jest bardzo dużo na świecie, więc można tak żyć, żeby mieć nowe piękne relacje i nie musieć się konfrontować w nowym czasie 'tu i teraz' z przeszłą traumą. O jakiej skali traumy mówię? O takiej, w której najlepszym z możliwych do osiągnięcia stanem psychiki jest trwałe ustanie koszmarów sennych, które przez lata budziły w nocy z powodu własnego krzyku śniącej ofiary, a zastąpienie ich koszmarami „bledszymi” i dużo rzadszymi, a nawet zdarzającymi się sporadycznie, które na dodatek już w nocy nie budzą i przy których już się w nocy nie krzyczy, a tylko się je pamięta i wiadomo z czego się wzięły.

3 stycznia 2022 r., wspomnienie liturgiczne Najświętszego Imienia Jezus

Pewnie, jeśli w ogóle warto coś tu czytać, to notatki z poprzednich dwóch-trzech lat (linki dostępne poniżej). Pozostaje mi czekać i pracować. Jak tylko coś się wyjaśni, napiszę o tym, także pewnie w Altanie, do której jak zwykle zapraszam. Tekst i style bloga o stanie kobiet konsekrowanych aktualnie poprawiam, przepraszam więc za utrudnienia w lekturze.